niedziela, 19 sierpnia 2012

Photobooth - czyli jak to robią w USA

Na większości ślubów można się zetknąć z dość skostniałą już instytucją "księgi gości". Zasada działania jest prosta - stolik, na nim książka, obok długopis. Goście podchodzą, wpisują życzenia i gratulacje. Tyle.

Amerykanie jednak poszli krok dalej i ostatnio modne jest złożenie takiej księgi ze zdjęć wykonanych w tzw. "photobooth".

foto: sweettevents.blogspot.com

Photobooth to w dużym skrócie przenośny (składany) pokoik z ustawionym wewnątrz aparatem na statywie (zaopatrzonym w zdalne wyzwalanie), dwoma krzesłami oraz niewielką tablicą do pisania życzeń. Zamiast tablicy może być oczywiście książka (lub tablet). A potem robią sobie sami zdjęcie. Albo dwa. Albo więcej.

foto: matthewjohnsonstudios.com

Okazuje się, że takie auto-zdjęcia (bez obecności fotografa), wyzwalają w pozujących więcej luzu, przez co zdjęcia wychodzą nieco szalone - i takie mają być. Goście potrafią wykazać się nie lada kreatywnością kiedy sami robią sobie zdjęcia...

foto: weddingbee.com

Taka organizacja "księgi gości" wymaga oczywiście dodatkowej pracy ze strony fotografa. Nie tylko musi on złożyć konkretne życzenia z konkretnimi zdjęciami ludzi (jak najbardziej konkretnych) w formie akceptowalnej przez drukarnie cyfrowe, ale również musi dysponować "photobooth'em" i dodatkowym aparatem (oraz zdalnym wyzwalaczem).
Po co to piszę? Otóż na sezon wakacyjny 2013 planuję mieć własny "photobooth"! Póki co mam rozrysowaną konstrukcję, a wyposażenie - jak zawsze - będzie zależało od budżetu :)
Trzymajcie kciuki!

mk